Saturday, July 30, 2005

Wakacje!

Drodzy oglądający,

wróciłam z wakacji - z pierwszej części. Ich efektem, poza kolejnymi dwoma tysiącami na liczniku samochodu i interesującymi siniakami na mojej prawej nodze, jest dziesięć zdjęć naprawdę dziwnych szyldów. Będę je tu wrzucała stopniowo - żebyście się nie pochorowali z nadmiaru szczęścia.

Yours truly,

A.

Nie wiem, co to jest...


... ale zajebiście lubi twaróg. Taka była pointa jednego starego, absurdalnego dowcipu. Fabryka Mebli Twaróg brzmi równie absurdalnie.

Speed - niebezpieczna prędkość


Czy tylko Ten Pan i ja mamy wrażenie, że osoba na wózku wygląda nieco zbyt dynamicznie...?

Agencja harcerska


Oczywiście, agencja dostaw harcerskich jest z pewnością jakimś niewinnym podmiotem gospodarczym, ale tak to już bywa, że ludziom się kojarzy.

Monday, July 11, 2005

Instant classic


Piękne nawiązanie do klasycznej lektury dla młodzieży i zarazem ważna kwestia społeczna. Z moich obserwacji wynika jednakowoż, że tego rodzaju promocja powinna być raczej skierowana do osób korzystających z komunikacji miejskiej. Tym to by się przydało mycie!

Co robią małpy w ZOO?


Znów, to kwestia wyobraźni i skojarzeń, ale słowo "gibon" ma kilka znaczeń.

sympatycznie osram...


Dowcipy o tej firmie i jej niefortunnej (dla osób polskojęzycznych) nazwie są stare jak moja babcia, ale co ja poradzę, mnie to nadal śmieszy.

Cuda w ZOO


W rzeczy samej, hipopotamy wyglądają bardzo orzeźwiająco.

Szmateks na bogato

Od razu czuję się jak królewna. Albo chociaż jak ta laska z Showgirls, która kupiła sukienkę od Wersejsa.

Spoko, trendi, w porzo, ful wypas


Bez komentarza.

Nie do końca szyld...















Ale robi wrażenie jak diabli. Oczu nie mogłam oderwać.

Sepultura w głośnikach



Rozumiem, że headbanging, porykiwanie do taktu i demolowanie pokojów jest obligatoryjne?

Muzealna angielszczyzna...



czyli "Cloakroom required". Ręce opadają. A to nie jest muzeum satyry.

Pierwszy wpis, ta-dam!



No dobrze, pierwsze koty za płoty. Oto pierwszy wpis.

Może ja mam plugawą wyobraźnię, ale energiczna pani umiejąca wydawać lody niekoniecznie kojarzy mi się z najlepszą cukiernią na Starówce.